Co nowego na planecie Bobo Frut?

Dwa składniki pokarmowe, które nigdy nie wypadną z dziecięcych jadłospisów.


ARTYKUŁ SPONSOROWANY

Podawać czy nie podawać?

To, co w pokoleniu dzisiejszych trzydziesto- i czterdziestolatków uznawane było za sprzeczne z zasadami zdrowego żywienia staje się nagle obowiązującą normą. Kontrowersje związane z podawaniem dzieciom mleka krowiego czy jajek pojawiają się jako tematy dyżurne i towarzyszą im zawsze skrajne emocje. Pediatrzy zabraniają albo zalecają. Kto pił w dzieciństwie mleko prosto od krowy ten ze zdumieniem słucha, jak szkodliwy to smakołyk, który powinno się zastępować mlekiem modyfikowanym. Kto wychował się wyłącznie na modyfikowanym, ze zdumieniem odkrywa, że wśród najnowszych zasad w schemacie żywienia niemowląt znajduje się informacja, że mleko krowie podawać należy tuż po ukończeniu pierwszego roku życia dziecka. A co z warzywami i owocami?

Najpierw warzywa, potem owoce

Najnowsze zalecenia precyzyjnie wskazują: najpierw warzywa, potem owoce. Postać? Dowolna. Kierujemy się oczywiście stopniem rozwoju uzębienia naszego dziecka. Zanim pojawią się pierwsze ząbki i dziecko zacznie doskonalić się w gryzieniu pokarmów, podajemy przeciery i soki. Idealnym rozwiązaniem wydają się soki przecierowe, ot, choćby bobo frut. Od kilku pokoleń jedno się nie zmieniło: soki Bobo Frut wciąż są gęste, smaczne, aromatyczne i zdrowe. Ich konsystencja przyzwyczaja malucha do mających nastąpić jadłospisowych zmian: po takim treningu dziecko chętnie sięgnie po musy owocowe, owoce gotowane na parze („rozparzane”) – np. ryż z jabłkiem czy wreszcie owoce surowe. Warto zaznaczyć, że soki bobofrut to nie tylko znane od lat kompozycje owoców, od których zwykliśmy zaczynać rozszerzanie niemowlęcej diety, takich jak nieśmiertelna marchewka, dobrze tolerowane przez największych kapryśników jabłko czy świetnie komponujący się z bardziej wyszukanymi smakami banan.

Dziś nie toleruje, jutro się domaga

Współczesne soki dla niemowląt i małych dzieci wzbogacane są owocami, które bardzo wartościowe pod względem odżywczym, często nie są przez maluchy tolerowane pod względem smakowym. Ot, choćby dynia, pomidor czy aronia. Dorosłym często trudno wyobrazić sobie, dlaczego budzą one w dzieciach taki opór – smak, zapach, kolor: wszystkie walory wydają się świadczyć na korzyść wspomnianych owoców, a dziecko odwraca buzię z obrzydzeniem. Psychologowie podkreślają, że przemycanie nielubianych składników pokarmowych nie jest dobrym rozwiązaniem, bo jeśli maluch raz znajdzie np. w owocowej sałatce coś, czego nie lubi, więcej nie tknie się sałatki. Żadnej – nawet tej, w której nie ma nielubianych składników. Wprowadzając do diety dziecka soki Bobo Frut unikamy tej wychowawczej i dietetycznej pułapki: smak proponowanego dziecku soku jest wypadkową smaków poszczególnych składników i stanowi całkiem nową jakość. Jeśli maluch go zaakceptuje, po prostu podajemy mu ulubiony sok i nie zawracamy sobie głowy wymyślaniem wymówek. Jest wielce prawdopodobne, że kiedy starsze dziecko z własnej nieprzymuszonej woli sięgnie kiedyś po sałatkę z pomidorów czy zupę z dyni, rozpozna smak zaserwowany mu onegdaj w soku bobofrut i… zażąda dokładki. O sokach Bobo Frut możesz poczytać także tutaj.